Darię Ładochę poznałam kilka lat temu na targach, na których wystawiałam się z moją marką odzieżową Taff.one. Od tego czasu obserwuję jak sukcesywnie zmienia nawyki żywieniowe Polaków i bardzo Jej kibicuję. Udało mi się namówić Darię na krótki wywiad o jej treningach, motywacji i planowaniu. Oto, co mi o sobie opowiedziała. Miłej lektury!
Czy uprawiasz jakiś sport regularnie? Jeżeli tak to od jak dawna?
Najbardziej regularnym sportem, jaki uprawiam, jest codzienna aktywność zawodowa. Śmiało mogę zaliczyć to do aktywności fizycznej, ponieważ w odróżnieniu od większości ludzi, którzy mają siedzący tryb pracy, ja cały czas gdzieś biegam. A gdy rozpoczyna się sezon wiosenny porzucam samochód. W zeszłym roku podczas robienia zdjęć do Lidla zwiedziłam cały Poznań na nogach. Gdy zaczyna się robić ciepło rower to mój główny środek komunikacji. Co ciekawe często szybciej przemieszczam się dwukołowcem, ponieważ odpada problem parkowania w centrum.
Oprócz tego chodzę na fitness. Dzięki zajęciom grupowym widzę, że moje ciało się zmienia, a moja forma jest dużo lepsza. Dodatkowo ciągła aktywność powoduje, że nawet po chorobie, którą ostatnio przeszłam, szybciej wracam do formy.
Chodzę na taśmy, spinning, trening be active, zaczynam przygodę z jogą. Zabawne, że dopiero teraz zaczynam czuć jogę. Moja przyjaciółka Paulina Holtz (wydała nawet książkę o jodze) wiele razy mi pokazywała, tłumaczyła, ale nie byłam wtedy na to otwarta. Teraz zaczynam doceniać te pokłady spokoju, które niesie za sobą joga. Zaczęłam również medytować.
Patrząc na moje życie mogę powiedzieć, że aktualnie nie trenuję regularnie. Do czasu kiedy nie urodziłam pierwszej córki, czyli 9 lat temu, trenowałam 5 dni w tygodniu. Dlatego teraz mam duży problem. Dla kogoś kto trenował wiele lat regularnie, zmniejszenie wysiłku do 1-2 treningów to jest bardzo duża strata. Ale cały czas staram się być aktywna i jak tylko jestem w Warszawie to biegnę na trening. Poza Warszawą zawsze mam przy sobie w walizce wygodne buty do marszobiegów.
Znam sporo kobiet, bizneswoman, które trenują 4 razy w tygodniu i w ich mniemaniu jest to o 3 razy za mało, w stosunku do tego, do czego kiedyś przyzwyczaiły swój organizm. Jestem za zasadą złotego środka i szukania aktywności nie na siłowni, ale w życiu codziennym. Co ważne rozwiązanie takie nie jest kwestią pieniędzy, a planowania.
Często zakładam sobie z góry, że wszystkie spotkania będę robić na rowerze, więc wiem, że muszę doliczyć np. 15 minut na dojazd. I tak zazwyczaj jestem wcześniej na spotkaniu, bo nie szukam miejsca do parkowania.
Jaka jest Twoja historia związana ze sportem? Kto Ci pokazał, że aktywność fizyczna jest fajna? Jakie rodzaje aktywności fizycznych „zaliczyłaś”?
Moja aktywność fizyczna zaczęła się bardzo wcześnie bo gdy miałam 4 lata. Trenowałam łyżwiarstwo figurowe i miałam treningi 2 razy dziennie. Wiadome było, że muszę pójść na 6 rano na trening, po treningu kąpiel, potem trzeba było coś zjeść i lekcje od 8. Po szkole do domu, posiłek, trening i odrabianie lekcji. Była jeszcze szkoła muzyczna. To nauczyło mnie organizacji i działania, a także konsekwencji w dążeniu do celu. Do dzisiaj mi to zostało. Chociażby próba zrobienia 10 rzeczy zamiast 5. To się udaje, ale niestety zazwyczaj jakimś kosztem.
Moi rodzice byli i są bardzo aktywni. Moja mama była gimnastyczką artystyczną, łyżwiarką, tata był narciarzem, pływakiem.
Co Cię motywuje do treningów?
Tylko i wyłącznie oczyszczanie głowy. Ja nie mam mega kultu ciała, bo jakbym miała, to bym inaczej wyglądała. 😉 Mam pokorę do tego, że urodziłam dwójkę dzieci. Ja się nie ścigam. Natomiast aktywność to moja forma terapii, oczyszczania głowy z różnych zanieczyszczeń, które się pojawiają, bo wykonuję taką pracę, a nie inną. Trening ciała, to pośrednio trening umysłu, a jest mi to bardzo potrzebne.
Najfajniejsze pomysły przychodzą mi do głowy pod wodą. Jeżeli muszę się nad czymś skupić to idę na basen. Pływam tylko pod wodą. Nie docierają do mnie żadne bodźce zewnętrzne, nie ma telefonu, nikt do mnie nie mówi, nie słyszę hałasów. Jestem tylko ja i szum wody, który w medytacji jest bardzo potrzebny i który uspokaja dzieci po narodzinach. Jestem tylko ja i moje myśli.
Czy miałaś dłuższe przerwy w treningach (ponad 3-miesięczne)?
Nie miałam, nawet przy porodach. Po porodzie szybko wróciłam do marszobiegów, które były też chwilą dla mnie.
W związku z faktem, że mam bardzo aktywny styl życia, czasami ciężko mi siebie przekonać, że chcę iść na jakieś zajęcia fitness. Myślę, że gwarantem sukcesu jest zamiana słowa „muszę” na „chcę”. Jak „chcesz”, to jest łatwiej.
Jak planujesz swoje treningi tzn. fakt, kiedy będą oraz ich przebieg?
Niestety ciężko u mnie z planowaniem i regularnością. Jestem mocno uzależniona od mojego trybu pracy – częste wyjazdy, nagrania, kursy. W klubie, do którego chodzę, mówią, że jak do nich przychodzę to znaczy, że jestem w Warszawie.
Aktywność poza domem jest trudniejsza, ale zawsze mam w samochodzie strój kąpielowy, okularki i buty do biegania. Mimo, że nie lubię biegać, gdy nic innego nie mogę robić to wychodzę chociaż na aktywny spacer. Jest on trudniejszy dla mnie niż klasyczny jogging. Dużo więcej grup mięśniowych muszę zaangażować podczas aktywnego marszu.
Co poradzisz kobietom, które mówią „nie mam czasu na ćwiczenia”?
Ruch, nie tylko ten na siłowni, to forma mojej autoterapii. Aktualnie poruszamy się głównie samochodami, dużo siedzimy, np. w pracy, żyjemy w klimatyzowanych pomieszczeniach. Wpływa to nie tylko na nasze ciało, w sensie figurę, ale również tętno, spalanie, metabolizm.
Jeżeli miałabym komuś coś poradzić to na pewno nie rewolucję. Jestem zdecydowanie za metodą małych kroczków, którą również rekomenduję w żywieniu. Mówię o tzw. marginesie bezwiedności. Trenerzy na siłowni często mówią: „musisz przekroczyć swoja strefę komfortu”, a ja mówię: ”jeżeli nie jesteś przekonany, przekrocz ją tak, aby Cię nie bolało”.
Czasami zamiast wyciskać siódme poty na siłowni lepiej np. kupić sobie psa, bo trzeba z nim wyjść co najmniej 3 razy dziennie, dla innych jest to zostawianie samochodu o jeden przystanek wcześniej.
Trzeba przede wszystkim robić rzeczy, które sprawiają nam przyjemność. Bo jeżeli będziesz robić 5 razy w tygodniu coś, co nie sprawia Ci przyjemności, bo tak trzeba, to można uznać, że jesteś w piekle! 😉
Ostatnio był taki materiał w DDTVN, w którym zapytali księdza czym jest piekło? On odpowiedział: „piekło to nie jest miejsce, ale stan umysłu”.

Czy bycie aktywną fizycznie pomaga w pracy? Jeżeli tak, to dlaczego?
Oczywiście. Sport uczy konsekwencji, sumienności, motywacji. Nie tylko aktywność fizyczna nas tego uczy, ale również biznesowa czy kulinarna. Na przykład to, że 5 razy dziennie przygotowuję świadomie posiłki, to uczy nas koncentracji i przekłada się na inne aspekty życia. Jest udowodnione, że ludzie, którzy czytają etykiety lepiej podpisują umowy.
Czy przekazujesz swoim córkom zamiłowanie do aktywności?
Nie jestem mamą, która puszcza swoje dziecko codziennie na zajęcia dodatkowe, bo tak trzeba. Z drugiej strony Laura trenuje gimnastykę artystyczną, więc muszę znaleźć złoty środek. Uczę je codziennej aktywności. Tu pójdziemy, tam pojedziemy na rowerze czy hulajnodze. Pójdziemy na konie, więc również będziemy na świeżym powietrzu.
Dziękuję za rozmowę.
Już niedługo kolejna odsłona cyklu. Bądź na bieżąco i obserwuj mnie na Facebooku.
Darię Ładochę na Facebooku znajdziecie tutaj.