Dawno, dawno temu…
Miałam 15-16 lat. Moja Mama zabrała mnie na zajęcia fitness. Duża sala, pełna luster. Uśmiechnięte, mimo zmęczenia, kobiety podskakujące w rytm muzyki. To było coś niesamowitego. Szalejące endorfiny, dawały niesamowitego kopa. Pamiętam, że pomyślałam „chciałabym to robić”. Niestety życie chciało inaczej. Skończyłam studia z Marketingu i Zarządzania. Prowadziłam gabinet stomatologiczny. Wydawałam książki sportowe – w sumie wydaliśmy 14 własnych tytułów. 3 ostatnie lata mojego życia, to marka odzieżowa taff.one, którą współtworzę wraz z mężem.
Dużo się w moim życiu działo, ale sport zawsze był stałym elementem. Snowboard, wakeboard, zajęcia fitness, pole dance, rolki, pływanie, narty biegowe, rower, taniec, bieganie. Można by wymieniać długo dyscypliny, które spróbowałam. Niektóre zagościły w moim życiu tylko na chwilę, inne zostały na lata. Nigdy nie byłam związana zawodowo z żadnym z nich.
Aż do czasu…
W zeszłym roku miałam poważne problemy z szyją i głową. Ból towarzyszył mi przez prawie pół roku. Regularne masaże pomagały, ale na dzień, góra dwa. Zdesperowana dałam się namówić na walkę z bólem za pomocą igieł. Sam zabieg średnio mi pomógł, ale był robiony po szkoleniu na trenera personalnego. Czekając na zabieg, miałam możliwość posłuchać chwilę wykładu. Popatrzeć na ludzi, którzy tam są i już niebawem będą trenerami personalnymi. Moja myśl sprzed 20 lat do mnie wróciła: „chciałabym to robić”. Z myślami biłam się jeszcze pół roku – „za stara jestem”, „nie dam rady”, „co potem?”. Aż w końcu mój mąż się wkurzył i KAZAŁ mi się zapisać na kurs na trenera personalnego. Szybki wywiad pokazał, że szkolenie na którym byłam przez kilka minut, jest najlepszym na rynku (dla zainteresowanych – bardzo polecam kurs Athlete Performance) . Zapisałam się. I dzisiaj mogę śmiało powiedzieć: „jestem trenerem personalnym”.
Szczęśliwsza ja
Wiem, zajęło mi to trochę czasu. Z jednej strony żałuję, że nie skończyłam AWFu lub podobnej uczelni. Może wybrałabym fizjoterapię. Z drugiej strony przez te 20 (niby straconych) lat nauczyłam się tak wielu rzeczy, o których trenerzy czy instruktorzy nie mają pojęcia. Najważniejsze dzisiaj dla mnie jest to, że w końcu mam poczucie, że jestem na właściwej drodze. I tego każdemu życzę. Spełniajcie marzenia i się realizujcie. Nie ważne czy macie 20, 30 czy 50 lat. Zawsze jest odpowiedni czas na samorealizację.